Fragment relacji Marcina z płynięcia rzeką Lena .Przedstawione powyżej zdjęcie pokazuje rozmiar i potęgę największej rzeki Syberii. Płyniecie w takich warunkach wymaga bardzo dużej koncentracji. Marcin również analizuje wyprawę z swoim kartografem Adamem Wasilewski.
Przejście AłdanuPo południu wiatr się nasilił. Zazwyczaj siła wiatru rośnie od 12.00 i cichnie około 19.00 Płynę pogrążony myślami jak mam przepłynąć na druga stronę rzeki czyli prawą.
To wciąż nie daje mi spokoju. Żadna z wcześniejszych ekspedycji nie opisała robienia crossów rzeki a to z pewnością jest dużym wyzwaniem gdyż rzeka teraz już ma około 20 kilometrów szerokości(powyżej zdjęcie rzeki Leny ,widoczny jest jej rozmiar bardziej przypomina morze). Jak oni to zrobili biorąc pod uwagę gwałtowne wiatry? Ktoś im pomógł? Rzeka zrobiła się tak olbrzymia ,że brzegów nie widać dookoła wyspy wszystko zlewa się w jedną całość. Będąc jeszcze w Jakucku skontaktowałem się z Adamem Wasilewskim moim kartografem. Z którym spotykam się zawsze przed każdym wyjazdem i analizujemy na dokładnych mapach przebieg każdej ekspedycji. Adam po wnikliwej ,spokojnej analizie poprzez mapy i Google Earth wytyczył miejsce przejścia Leny za rzeką Ałdan. Trzeba przepłynąć bo tam jest miasteczko Sangar. Na 190 km za Jakuckiem wpada rzeka Ałdan. Jest potężna. To największy dopływ Leny. W większości to górska rzeka, chodź w dolnej czyści pływają również tam duże statki .Wpływam w odnogę Leny, protok Nikołaj a później Nikade. Obieram kurs na wyspę o tej samej nazwie. Musze zrobić przejście rzeki z wyspy na wyspą a te miejsce jest najwęższe. To najlepszy moment ażeby zrobić przejście. Później rzeka jest tak wielka, że nie dam rady przepłynąć na drugą stronę biorąc pod uwagę nagłe silne podmuchy wiatru. Popołudniowy wiatr spowodował, że rzeka ma duże zafalowanie. Podskakuję jak pingpongowa . Przebijam się przez fale. Około 14.00 wysyłam swoją pozycje. Melduję: ,,Tu Marcin Gienieczko jestem na podanej pozycji wszystko jest u mnie OK.”. To mój stały sygnał kiedy wszystko jest pod kontrola. Wysłałem do tej pory już 80 sygnałów z mojego nadajnika. Zjadam kawałek sera i ostatni kawałek polskiej kiełbasy zakupiony w Jakucku. Zaciskam dłoń na wiośle. Wpływam w protok Nikada czyli odnogą Leny która dwukrotnie szersza niż Wisła koło Torunia. Znajduje się na środku rzeki. Wiatr z Północy rozkołysał wody .Nie ma wyjścia ani żadnej innej możliwości zrobienia innego manewru. Płynę pod wiatr. Przechodzę do pozycji klęczącej. Wiatr przeszywa mnie na wylot. Jestem jakieś 200 metrów od brzegu . Za plecami kolejna 1,5 metrowa fala. Obrałem kurs na wyspę , ale musze go zmienić. Wiatr uderza za mocno w lewą burtę. Powstała krótka fala. Stroma nieprzewidywalna. Chwila nieuwagi i mogę się wywrócić. Przebijam się przez kolejnego grzywacza. Płynę na wiatr a tym samym oddalam się minimalnie od brzegu wyspy. Muszę znaleźć się na wysokości czubka wyspy. Tam widzę ,że jest mniejsze zafalowanie. Wiosłem rozbryzguję fale. Z całej siły odpycham się od prawej burty. Ustawiam łódkę na prostoliniowy kurs. Po 40 minutach płynięcia padam na brzeg. Odpoczywam. Musze czekać na poprawę pogody. Następne przepłyniecie na druga wyspę jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Brzeg wyspy jest oddalony o 4 kilometry. W tych warunkach nie dam rady. Pije herbatę i zjadam kolejnego batona. Przyglądam się rzece przez lornetkę. Olbrzyma przestrzeń zlewa się w jedną całość. Tak jak bym był na morzu a nie na rzece. Po 20.00 wiatr słabnie. Płynę wzdłuż brzegów wyspy Nikada. Musze przepłynąć na oddalaną wyspę Bulur. Płynę martwym nurtem wzdłuż Nikady w górę rzeki pod prąd. Tak aby w trakcie płynięcia na druga stronę płynący nurt nie zniósł mnie na środek Leny. Przepływam na drugą wyspę oddaloną jakieś 50 metrów. To bliźniacza mała wysepka łącząca w trakcie niskiego stanu wody z Nikada. Łapie się za gałęzie . Próbuję się wysikać do kanoe. Na brzeg nie mogę zejść, bo nie ma brzegów .Dookoła bagnisty teren. Zdejmuję wodery. Wpadniecie w gumowcach do wody. To pewna śmierć. Wodery byłyby jak kotwica idąca na dno. Żegnam się ,spoglądam na zdjęcie swojego syna. Robię 50 pociągnięć wiosłem na minutę. Jestem w połowie drogi. Odwracam się i patrzę ,że już dużo przepłynąłem Wbijam mocno wiosło w nurt. Ciągnę do burty resztkami sił. Boże daj siły ,boże daj siły krzyczę. Nurt w środkowej części zrobił się silniejszy. Próbuję ściągnąć moje kanoe na środek rzeki. Porwać niczym swojego zakładnika. Słyszę traaaach….Wiosło strzeliło! Łapie za to miejsce gdzie czuje, że jest pękniecie. Nie mam czasu na wyjęcie drugiego wiosła. Czuję na policzkach powiew wiatru. Każda sekunda jest ważna. Zaciskam ponownie pięść. Przechylam cały tułów do przodu klęcząc w stronę dziobu kanoe. Słabnie nurt. Dopływam do wyspy. Skaczę z radości chodź czeka mnie jeszcze jedno przejście ażeby znaleźć się na właściwym prawym brzegu Leny. Odpoczywam 40 minut. Ponownie napieram. Po 14 godzinach płynięcia dopływam na druga stronę. Z radości strzelam rakietnice.
Po 63 dniach przeprawy pokonaniu 4328 km dopłynąłem doi Tiksi
Składam podziękowania dla firmy: główny sponsor wyprawy Satfilm z Włocławka, Robert Kowalczyk, Auto Poland (Rafał Grzanecki) , Philips Polska(Marek Huzarewicz),TS2-Technologie Satelitarne(Marcin Frąckiewicz), IT-Com, Parabola usługi reklamowe, Intourist Polska(Dariusz Wojtal), Sail Service Gdańsk, Michelin Polska, Radio Kolo(Przemysław Sikorski), Travellunch -specjalistyczną próżniowo pakowana żywność oraz dla miesięcznika Żagle. Osobne podziękowania dla Sławomira Knap .Oraz dla Jarosława Kuźniara z TVN24,Wociecha Zawioły z TVN N SPORT oraz dla Agaty Szostkowskiej z TVP1.Mojej ekipy samochodowej oraz dla Czarka Zawadzkiego z Irkucka.
Więcej o wyprawie i możliwości prześledzeniu ekspedycji dzień po dniu na stronie: